Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/184

Ta strona została przepisana.

Ku stolikowi potem przyźliznęła kroku:
Spotkaliśmy się okiem, cały byłem w oku,
Sercem tak blisko serca i licem do lica,
Szczupła nas rozdzielała tylko warcabnica.
Odtąd już wielokrotnie w przedporanne cienie
Bóg jest łaskaw podobne zsyłać mi widzenie:
Zawżdy około warcab pobawi się zbliska,
Lecz nie chce, abym graniem zmienił stanowiska:
Snać od bóstwa sprawionych orszaków i błoni
Dotykać skazitelnej nie godzi się dłoni.

Tak gra musiała dla mnie wszelki powab zgubić.
Franciszku! jeśli dłużej chcesz warcaby lubić,
Na spółbliźnich uzyskuj tryumfalny wianek,
Nigdy nie wyzywając do boju niebianek!
Pomnij, że kto ośmielił na Pafiją dłonie,
Tydejczyk[1] rychło zbrzydził szeregi i bronie;
A ja, com niegdyś smutki rozweselał cudze,
Teraz smutny was mijam, lub uczeniem nudzę




  1. Diomedes, syn Tydeusza; jak wiemy z Iljady, rzucił włócznią na Afrodytę, boginię czczoną szczególnie w Pafos na Cyprze; bogini, mszcząc się, nakłoniła żonę jego, by go wypędziła z kraju.