Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/188

Ta strona została przepisana.

Patrząc na nię, na przyszłe oglądać się czasy?
Jakże? czyliż to bóstwo? co? ten anioł krasy,
Monarchini, prócz koron, z samego oblicza,
Która ledwie dziś wiosnę dwudziestą dolicza,
Niegdyś twa narzeczona?... nigdy, z żadnej miary,
Nigdy, to niepodobna, próżno, nie dam wiary.
Nie powstała w Karolu taka dzikość płocha,
Żeby się tem miał brzydzić, co świat cały kocha.
Książe! jeżeli pani dojdzie ta nowina,
Że miłością zyskała nienawiść u syna,
Czułe jej serce mocno nad tem zaboleje.


KAROL

Jakto? skąd wiesz?


DOMINGO

Ostatnie pamiętam turnieje:
Król, kopiją draśniony, już był bliski szwanku,
Elżbieta pośród panien patrzyła z krużganku,
A wtem: «król ranny», — trwoga, zmieszanie, rozruchy,
Wkońcu aż do królowej szmer dochodzi głuchy.
«Co? książe?» zawołała, — «ach, książe!» — i zbladła,
I zaledwie z krużganku na plac nie wypadła.
Wtem, że król ranny, wieści pewniejsze dolecą —
«Król? zawołać lekarzy!» odetchnęła nieco.

(Po niejakiem milczeniu)

Zamyślasz się?


KAROL

Spowiednik króla, kapłan boski, (ponuro)
Dziwno, że na tak błahe czatujesz pogłoski;
Lecz słyszałem i dobrze w pamięci naznaczę,
Że takie słówkołowy i gestów szperacze
Więcej broją, niżeli truciznik i zbojca. (Przechadza się)
Jeżeli chcesz zapłaty, idź do mego ojca.


DOMINGO

Książę jest za ostrożny: słusznie, w dworzan tłumie
Niechaj będzie ostrożnym, niechaj nim być umie,
I rozróżnia, kto szczerze, a kto radzi chytrze,
Ja zawsze całem sercem...