Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/189

Ta strona została przepisana.
KAROL

Więc już po twej mitrze!
Gdy się ociec o twojem przywiązaniu dowie,
Już więcej na królewskiem nie polegaj słowie,
Że pierwsza w państwie mitra twych nie minie skroni.


DOMINGO

Książe sobie żartuje.


KAROL

A, niech Pan Bóg broni!
Ja, mój straszliwy ojcze, ja żartować z ciebie,
Co rządzisz duszą ojca i możesz ją w niebie
Albo w piekle osadzić?


DOMINGO

Nie pragnę zuchwale
Przedzierać świętych zasłon, kryjących twe żale,
Ale wiem, że na tajne sumienia choroby
Ma Kościół, Matka nasza, rady i sposoby,
Ma strapionym ucieczkę, i że do niej klucza
Nie mocarzom światowym, ale nam porucza.
Grzech nawet, do wieczności strącony odmętu,
Na wieki pokryć może pieczęć sakramentu.
Rozumiesz, dość mówiłem.


KAROL

Nie mam wcale chęci
Kusić tak poważnego strażnika pieczęci.


DOMINGO

Zawsze nieufność... Książe... prawdziwie... nie raczy
Poznać wiernego sługę.


KAROL

Niech sługa wybaczy.
Świętym jesteś, niech sobie i najświętszym z ludzi,
Ale się twoja świętość nazbyt o mnie trudzi.
I tak droga szeroka, zawód oddalony,
Trzeba zajść aż do Rzymu, Piotra osieść trony: