Kazano zaraz stanąć pałacowej młodzi,
Monarcha sprawców zbrodni surowie dochodzi.
Przysiągł, że dla własnego nie daruje dziecka,
Że przeciwko królewnie psota ta zdradziecka
Przykładną ściągnie karę. — Ty stałeś zdaleka,
Widziałem, jakeś zadrżał, wiedziałem, co czeka.
Wybiegam, Filipowi rzucam się pod nogi:
«Na twem dziecku, o królu! spełnij wyrok srogi!»
Książe, cożeś przypomniał?
Natychmiast spełniają,
I natychmiast Karola przed służalców zgrają
Jak niewolnika ciągną na karę siepacze.
Twój Karol patrzy na cię, twój Karol nie płacze. —
Dwór ze zgrozą poglądał, a ciało książęcia
Wobec wszystkich szarpały nielitośne cięcia.
Zgrzytnąłem na tak podły krwi monarszej zakał,
Ścisnąłem w bolu zęby, alem nie zapłakał.
Patrzałem na cię. Stałość młodzieńczego ducha
Drażni króla i gniewy na nowo rozdmucha.
N a nowo do ciasnego więzienia zakuty,
Wytrzymałem dwunastogodzinne pokuty.
Takem przyjaźń kupował. — Ty mój zamiar zgadłeś,
Przybiegłeś do więzienia, do nóg mi upadłeś:
«Zwyciężyłeś, Karolu, bratnie złączmy dłonie,
Odpłacę tobie kiedyś, gdy będziesz na tronie!»
Tak jest, odpłacę tobie, i dziecinne słowo,
Pozwól, niech jak mąż dzisiaj utwierdzę na nowo.
Może i moje ześlą godzinę wyroki!
Wybiła ta godzina! teraz żadnej zwłoki,
Teraz najlepiej dawne wypełnisz zakłady,
Potrzebuję przyjaźni, potrzebuję rady.