Morza flotą zahaczył, lądy tłumem zalał;
Wtem z małej chmurki greckiej gdy pioruny padną,
Rozprysnęły się tłumy, floty poszły na dno.
Zgubnego Europejczyk umknąwszy rozgromu,
Poszedł Azyjanina nękać w jego domu;
A na perskie wezgłowia upuściwszy skronie,
Drzemał i na bok rzucił ordzewiałe bronie.
Tak swobodnie sennego zabrali w łańcuchy,
Wilcze Romula plemie, Italskie pastuchy,
Kłótliwi, i przez własne wyuczeni zwady,
Jak gwałtem lub chytrością wyniszczać sąsiady;
Ustawni napastnicy, we chwilach pokoju
Ramiona do nowego krzepili rozboju,
Albo darli się z sobą: wtenczas tylko w zgodzie,
Kiedy społem o cudzej przemyślali szkodzie.
Lecz skoro zapaśnikom przeciwnych nie stało,
Z otyłości próżniackiej coraz słabnie ciało.
Rzym pastwi się nad światem, a tyran nad Rzymem,
Świat rzymski obumarłym staje się olbrzymem.
Któż w nie żyjących zwłokach nowy duch roznieci?
Wy, ogniste z pod lodów skandynawskich dzieci!
Oto Senijor pełnym odziany kirasem,
Niosąc kopiją w toku, różaniec za pasem,
Pobożności oddany, kochance i chwale,
Pod dach gotycki ściąga na ucztę wassa1e.
Damy wskazują wieńce, bardy w lutnie dzwonią,
Młodzież kopije kruszy, albo w pierścień gonią.
Czulsze serce niż u nas biło im z pod stali:
Oni najpierwsi z niebios Miłość przywołali
Serdeczną i za dawnych nie cenioną wieków,
U duchownych Hebreów i cielesnych Greków.
Oni, kiedy praw słaba chwieje się budowa,
Krzepili ją łańcuchem rycerskiego słowa.
Aby naprawiać krzywdy,[1] piękne zyskać względy,
- ↑ Redresser les torts — hasło Paladynów.