Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/234

Ta strona została przepisana.

O! przyjaciele, jakże jesteście szczęśliwi!
Jako w palmie Armidy[1] wszyscy żyjąc społem,
Jedna zaklęta dusza całe drzewo żywi,
Choć każdy listek zda się oddzielnym żywiołem.

Ale kiedy po drzewie grad burzliwy chłośnie,
Lub je żądło owadów jadowitych drażni,
Jakże każda gałązka dręczy się nieznośnie
Za siebie i za drugie! — Nie żądam przyjaźni.

I czegóż więc w tym nowym roku będę żądał? —
Samotnego ustronia, dębowej pościeli,
Skądbym już ani blasku słońca nie oglądał,
Ni śmiechu nieprzyjaciół, ni łez przyjacieli.

Tam do końca, a nawet i po końcu świata,
Chciałbym we śnie, z którego nic mię nie obudzi,
Marzyć, jakem przemarzył moje młode lata,
Kochać świat, sprzyjać światu, zdaleka od ludzi.


Pisałem w więzieniu r. 1823, ostatniego dnia.




  1. Armida jedna z bohaterek Jerozolimy Wyzwolonej Tassa, obdarzona była mocą czarnoksięską; w tymże poemacie jest również mowa o ludziach pozamienianych w drzewa.