Raz poszły w zakład powietrzne ptaki,
Który z nich w lotnym przegonie,
Gdy się sprobują, obaczą jaki
Ma usiąść na ptaszym tronie?
Orzeł wyleciał; któż go doścignie?
Kto żagle takie ma pierza,
Kto kiedy orła w wiatrach wyścignie,
Gdzie orzeł znajdzie szermierza?
Lecz był kolibryk, on się rozczulił,
On królem ptaków chciał zostać,
On się pod orła skrzydło utulił,
Bo orła w locie nie dostać.
Orzeł wyleciał, lecz się zmordował,
I spadł ku ziemi i zginął:
Kolibryk w jego skrzydle się schował,
Skąd się ku niebu wywinął. —
Orzeł upada, ty latać będziesz,
Adam gdy ginie, ty żyjesz,
Na jego tronie ty kiedyś siędziesz,
Jego się blaskiem okryjesz.
Tyś go zrozumiał, ty go wysławisz,
Ty piosnkę świętą zadzwonisz,
I duszę jego światu objawisz
I łezkę nad nim uronisz.
Tak! godną łezkę nad nim uronić
Tobie zostało, mój bracie,
Tobie i piosnkę świętą zadzwonić
Po przyjaciela utracie.