Czy mię kiedy noc zbłąka,[1] choć piaszczysta fala
Tumanami okręci i żwirem zawala?
Lecę na mej wielblądce, wrą u nóg ukropy,
Krzemienie, iskry sypiąc, pryskają z pod stopy.
O głodzie, choć najdłuższym, w wielkomyślnej dumie
Nigdy wspomnieć nie raczę, i tak go zatłumię,
Karmię się prochem ziemi, a głód, nadaremnie
Pasując się, wyznaje, że słabszy odemnie.
Gdybym został w obozie, gdzież więcej napitków,
Więcej jadła niż u mnie do potrzeb i zbytków?
Ale mam duszę gorzką, co się z hańbą kłóci,
I jeśli was nie rzucę, dusza mię porzuci.
Teraz pragnienie skręca wnętrzności w mem łonie,
Jak nić, różnie targaną na prządki wrzecionie.
Zrana wybiegam na czczo podobny wilkowi,
Co wygłodniały hasa i wiatr paszczą łowi,
I z pustyni w pustynie, w wąwozów rękawy,
Przeciska się włócęga, czatujący strawy;
A gdy na długich czatach darmo się utrudzi,
Wyje, wtórują wyciem towarzysze chudzi.
Jako z łonem niepełnem wschodni księżyc cienki,
Tak zapadłe ich boki, wychudłe paszczęki.
Zęby dzwonią, jak strzały we wróżka prawicy,[2]
Albo jak roje pszczelne, gdy wkoło rodzicy
Szumiącą polatują na pagórek rzeszą,
Gdzie drabinki bartnika gronami obwieszą.
Paszcza ich wychudzona, ponura i gniewna,
Gardziel rozdarta nakształt rozkłótego drewna.
Zawył: i oni wyją, biegąc na pagórki,
Jak płaczące farysa małżonki lub córki;[3]
- ↑ W pustyni kierują się podróżni po gwiazdach. Beduini kładą w rzędzie celnych przymiotów rycerza: trafność jechania w dzień i w noc.
- ↑ Dawni Arabowie poganie mieli w świątyni mekkańskiej strzały wyroczne salum, z których rozmaitego mieszania wróżono o przyszłości.
- ↑ Kiedy Arab zginie na wojnie, żony jego i krewne wychodzą na bliskie wzgórze, płaczą, jęczą i wrzaskliwie narzekając, zaklinają jezdców swego pokolenia, ażeby zemścili się jego zgonu.