Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/365

Ta strona została przepisana.

Umilknął: oni milczą. Wycie mu ulżyło,
I dla nich słyszeć równie wyjącego miło,
Zda się, że wspólność głodu wnętrzności uciszy:
Znowu skarży się, znowu skarżących się słyszy;
Umilkł w końcu, umilkła wrzaskliwa gromada.
Lepiej w milczeniu cierpieć, gdyż wrzask nic nie nada.

Jeśli do studni jadę, lecący pułk strusi[1]
Daremnie grzmi skrzydłami, męty spijać musi.
Nie zgonił mej wielblądki bystry ich wódz stada:
Ja dojeżdżam, spragniona zostaje gromada.
Jużem odjechał. — Ptastwo runęło na męty,
Wola ich rozciągnione, dziób ku studni zgięty
Jest posłem dobrych wieści; wre ciżba hałasem,
Jak obóz karawany, siedzącej popasem.
Znowu śmignęły w górę, znowu w studnię wpadły,
Ścisnęły się nakoniec i zręby obsiadły
I ryczałtem wypiwszy rozwinęły loty,
Jak runące z oazy beduinów roty.
Ziemia twarda mnie drużka, nieraz do jej łona
Tuliłem kark mój suchy i chude ramiona,
Których stawy sterczące tak policzyć snadno,
Jak kostki, co z rąk gracza na ławę wypadną.
Jeżeli wojna tęskni za Szanfarym sługą,
Toć Szanfary jej służył i wiernie i długo,
Dziś nieszczęście w mą duszę jak w piłkę zagrało,
Boleści podzieliły losem moje ciało.[2]
Każda bieda najpierwej na mój kark się wsuwa:
Kiedy zasypiam, bieda u głów moich czuwa,

  1. W oryginale jest tu mowa nie o strusiach, ale o ptastwie, zwanem Katho, wielkości kruka. W poezji arabskiej często znajdujemy wzmiankę o tem ptastwie, przelatującem stadami pustyni Arabji. Farys powinien znać położenia źrzódeł w pustyni, ażeby wiedział, gdzie ma popasać.
  2. Przenośnia wzięta ze zwyczaju Arabów, którzy zabiwszy wielbląda, losem ciągną, jaka część komu się dostanie.