«Czuję — krakał — zapach trupi,[1]
Jeździec głupi, rumak głupi.
Jeździec w piaskach szuka drogi,
Szuka paszy białonogi.
Jeźdcze, koniu, pusta praca,
Kto tu zaszedł, nie powraca.
Po tych drogach wiatr się błąka,
Unosząc z sobą swe ślady;
Nie dla koni jest ta łąka,
Ona tylko pasie gady.
Tylko trupy tu nocują,
Tylko sępy tu koczują». —
Kracząc, lśniącemi szpony w oczy mi urągał,
I spójrzeliśmy sobie trzykroć oko w oko.
Któż się uląkł? — Sęp uląkł, i uciekł wysoko.
Kiedym go chciał ukarać i majdan naciągał,
I gdym sępa oczyma poza sobą tropił,
Już on wisiał w powietrzu, jako plamka szara,
Wielkości wróbla, — motyla, — komara, —
Potem się całkiem w błękicie roztopił.
Pędź, latawcze białonogi!
Skały z drogi, sępy z drogi!
Wtenczas obłok zachodni wyrwał się z pod słońca,
Gonił mię białem skrzydłem po błękitnym sklepie;
On w niebie za takiego chciał uchodzić gońca,
Jakim ja byłem na stepie!
Nad głową moją zawisnął,
Taką groźbę za mną świsnął:
«O szalony! gdzie on goni!
Tam pragnienie piersi stopi,
- ↑ Powszechny na Wschodzie przesąd, że sępy czują śmierć zdaleka i krążą za człowiekiem mającym umrzeć. Jakoż zaledwie skona podróżny, wnet kilka z nich zjawia się w okolicy, chociaż pierwej nie były widziane.