Nasz Naczelnik nad Trockiem jeziorem,
Po kowgańskiej potyczce, nocuje.
Strzelcy leżą na kępie taborem:
Jeden rany swe mchem opatruje;
Drugi strzelbę przeczyszcza, nabija,
Kaptur z brzozy na zamek nasuwa;
Ten, wpół senny, pod głowę płaszcz zwija.
I usnęli. Straż stoi, wódz czuwa.
On pod drzewem coś duma w pomroce;
Drzewo suche — lecz miało owoce:
Najgłodniejszych ten owoc odstrasza:
Wiszą na niem dwie gruszki Judasza.
W górę szpiegi! Cesarskie to sługi:
Jeden Prusak, z nogami długiemi
W białych pończochach; a drugi
Żyd, pejsami zamiata po ziemi.
Nie śpi wódz. Na kolanach broń trzyma,
Wzrokiem szuka pagórka znanego,
Ten za wodą: na wzgórku dom jego.
Dom w ciemności on żegna oczyma.
Wtem błysnęło nad wzgórkiem... Czy piorun?
Piorun u nas nie bije w tę porę: