Gdzie dobrze, tam ojczyzna. A gdzież kiedy było
Komu lepiej, gdzie kiedy komu się przyśniło
To wszystko, w co pan Baron na jawie opływa?
Przychodzień, dóbr książęcia jak swoich używa,
I wkrótce pojmie wdowę, panią dóbr, za żonę,
A z nią księstwo, i hrabstwa dwa uksiążęcone,
I ten zamek wspaniały, tak sławny z piękności
Po świecie całym, że doń co rok mnóstwo gości
Z Anglii, z Niemiec, z Polski przybywa tłumami,
Jakby na miejsce jakie słynące cudami.
Nie dziw tedy, że Baron, budząc się w pościeli
Edredonowych puchów, miększej od kąpieli,
I z za kotar indyjskich wychylając głowę,
Powitał temi słowy słońce południowe:
«Gdzie dobrze, tam ojczyzna». — Już ruszył zawiasem
Wstęgę, tkaną z jedwabiu, ze złotym kutasem.
Na ten ruch, jak na laski czarodziejskiej zamach,
Zaraz we drzwiach pokoju zabłysło, jak w ramach
Obrazu zaklętego, wojsko malowane
I w cichości na całą rozlało się ścianę,
Żywe a nieruchome: i tylko z wyrazu
Oczu i twarzy widać, że czeka rozkazu.
Służba niemiecka; wszystko we fraki ubrane
Czarne, w białe pończoszki, glansowne trzewiki:
W ręku trzymają lustra, brzytewki, ręczniki.