Strona:PL Adolf Abrahamowicz-Jego zasady 08.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Agnieszka. Tylko nie irytuj się pan i nie zakłócaj porządku domowego. Jestem zmuszoną wprowadzać nowe oszczędności, majątku, prawda, nie masz pan, ale za to trzy dorosłe córki.
Filc. Ale kiedy oszędności[1] twoje zawsze się rozpoczynają od mego żołądka, a zresztą to nie ja, ale pani masz trzy córki.
Agnieszka. Znowu dysputa? wiesz jak jej nie lubię, skoro jednak weszliśmy na tę drogę otwartości, pozwól, że ci przypomnę co powiedziałam, gdy nam się urodziła pierwsza córka.
Filc. Co? proszę, proszę.
Agnieszka. Że to do niczego, kłopot niepotrzebny, lecz moje perswazye puszczałeś pan z wiatrem, aż nareszcie urodziła się druga a wkrótce i trzecia. Zaręczam, że gdyby nie ja, byłbyś pan z cyfrą córek do absurdum doprowadził!... Ale stało się, więc się nie odstanie.
Filc. Zapewne....
Agnieszka. Wychowałam je panu jak Bóg przykazał, a pan co ze swej strony zrobiłeś? czy postarałeś się chociażby o taką bagatelkę jak konkurenci? O! prawdziwie czuły ojczulek z ciebie, o nic się nie troszczysz tylko o swój własny żołądek.
Filc. Przedewszystkiem muszę powiedzieć, że wyszukanie konkurentów nie jest znów taką bagatelką, jak ci się zdaje, szczególniej gdy nie ma posagu, pomimo to było ich dosyć, lecz któż temu winien, że pani postanowiłaś wydawać córki po kolei; póki najstarsza nie wyjdzie, młodszej nie dasz. Pani myślisz, że to jak z masłem, dopóki stare nie wyjdzie nie napoczniesz świeżego?...
Agnieszka. Konkurenci?.... co za konkurenci?.... jacy? bardzom ciekawa....
Filc. Naprzód: sędzia powiatowy, mój kolega, z majątkiem, ogólnie poważany.
Agnieszka. Sędzia? kolega pański? cóż to za partya? we wszystkiem podobny do ciebie... safanduła, bez energii, a nawet tak samo zbudowany jak pan. Nie wierzę w przesądy, założyłabym się jednak, że miałby same córki.
Filc. No, pal djabli sędziego, ale cóż miałaś przeciw adjunktowi? Ten już pewnie w twoim guście zbudowany, w każdym razie do mnie niepodobny.
Agnieszka. Pi!... adjunkt! Cóż to za posada? Jakaż egzystencja?
Filc. Młody człowiek, mógł awansować.
Agnieszka. Awansować... awansować... pięknie by wyszły moje córki czekając na ten wasz awans. A ty, czyż starając się o mnie nieupewniałeś mnie i całą moją rodzinę, iż do dwóch lat zostanę apelacyjną konsyliarzową.... a dotąd czem jestem? he? nędzną sędziną; szczęście jeszcze, że cię nie spensjonowano... a i to zawdzięczasz jedynie mojej protekcji.
Filc. Umhu! od czasu jak się ożeniłem wszystko ci zawdzięczam... z resztą nie zapominaj moja pani, iż nie miałaś żadnego posagu i że jedynym moim rywalem był jednooki dyurnista, budową śledzia przypominający.
Agnieszka. (z irytacją) Jednooki, ale miał wzrok doskonały i nie

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – oszczędności.