Strona:PL Adolf Abrahamowicz-Jego zasady 09.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

był dyurnistą, tylko kancelistą; bardzo proszę nie przekręcać.
Filc. Niech będzie i kancelista; konstatuję tylko, że brakło mu lewego oka, za to na prawe zézował kapitalnie.
Agnieszka. Dość! Nienawidzę rekryminacji, tem bardziej, gdy mam panu coś ważnego do powiedzenia.
Filc. A prawda, ja miałem pani także coś powiedzieć.... co to u djabła? (naciera czoło, przypominając sobie)
Agnieszka. Z Anzelmem rzecz prawie ukończona. Oświadczył się wczoraj stanowczo Hortenzji i tylko maryasz zawisłym uczynił od przyzwolenia wuja.
Filc. A cóż będzie z Eufrozyną?
Agnieszka. Cóż ma być?
Filc. Przecież starsza....
Agnieszka. Cóż to ma do rzeczy?
Filc. Jestem tego samego zdania, utrzymywałaś jednak, że nie wydasz młodszej, dopóki starsza nie będzie mężatką.
Agnieszka. Zrobię wyjątek, byle przekonać pana, że nigdy racji nie masz.
Filc. No, kto ją zrozumie dam mu dukata.
Agnieszka. Możesz go sobię schować; témczasem przygotuj się na przyjazd wuja Anzelma.... powiadają, że to ma być dziwak....
Filc. Już ja sobie dam z nim radę.
Agnieszka. Ktoby go nie znał, mógłby myśleć, że to niewiedzieć jaki mąż; a to Boże zmiłuj się!.... na troje dzieci niema ani jednego syna!


SCENA VI.
Ciż — Anzelm.
(wpada skonfundowany)

Anzelm. Przepraszam państwa, iż tak niespodziewanie wpadłem, ale nagły interes...
Agnieszka. Bardzo prosimy, właśnie mówiliśmy o panu.
Anzelm. Bardzo dziękuję; jestem zaniepokojony, powiedziano mi, iż mój wuj nagle do państwa przyjechał.
Agnieszka. Nic o tem nie wiemy.
Anzelm. Dziś rano odebrałem list od niego, donosi, że przyjedzie a po drodze mówiono mi, iż go już u państwa zastanę.
Agnieszka. Tak nagle i niespodziewanie!
Filc. Czekajcie no.... coś mi Janek mówił.... (namyśla się) Patrzcie państwo, byłbym zapomniał! był tu przed chwilą jakiś jegomość....
Agnieszka. Otóż masz! to dopiero mąż! Od godziny gdéra, a o najważniejszej rzeczy zapomniał.
Filc. Wiesz dobrze, iż naczczo nic nie pamiętam. Jan to dokładniej opowie. Janie! Janie! (wchodzi Jan)
Agnieszka. (do Jana) Mów prędzej, kto tu był?
Jan. Kiedy proszę Wielmożnej pani....
Agnieszka. A to tuman!... przed chwilą?
Jan. Był, był, proszę Wielmożnej pani....
Agnieszka. Ależ kto był?
Jan. Jakiś jegomość.
Agnieszka. Jak się nazywa?
Jan. Albo ja wiem!
Agnieszka. Od czegóż cię trzymam gawronie?