Strona:PL Adolf Abrahamowicz-Jego zasady 22.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA XV.
Dyonizy. (sam)

Dyonizy. Mam niewinnie skrzywdzić Eufrozynę, lepiej siebie zaryzykować; dostanę kosza, pal djabli — dwa razy sam go dałem, mogę raz dostać, jak przyjmie to się ożenię, lepsze to niż poświęcenie honoru.


SCENA XVI.
Wincenty. (wchodząc)

Wincenty. Panie Dobrodzieju! Co to za kraj, nietylko w pasiece, ale w całym ogrodzie jednej pszczoły niema. (widząc Dyonizego zakłopotanego) ale co to pan Dobrodziej taki zaambarasowany, zafrasowany? na to najlepszy środek przespać się, chociażby w fotelu, tem bardziej, że tu żadnej muchy niema.


SCENA XVII.
Ciż, Agnieszka — Filc, za niemi Eufrozyna, Hortenzya i Rozalina.

Agnieszka. (do Filca) Idź naprzód, ty głowo rodziny.
Filc. Nie, ja zostanę w tyle — od lat trzydziestu korzystam z tego przywileju.
Agnieszka. (pomieszana) Pan Dobrodziej pragnąłeś się z nami widzieć, w jakimże celu? (d. s.) czego ten człowiek jeszcze chce.
Dyonizy. Łaskawa pani... (namyśla się — chwila przerwy)
Agnieszka. Słucham....
Dyonizy. Łaskawa pani — wszyscy nie wyłączając siebie jesteśmy skonfundowani; pozwolę sobie skonstatować powód, jest on prosty: mamy dwie narzeczone, a tylko jednego narzeczonego.
Agnieszka. (oburzona) To się da łatwo zmienić, w ten sposób, że będzie jeden narzeczony, ale żadnej narzeczonej!
Dyonizy. Ja pozwolę sobie zaproponować łaskawej pani coś odpowiedniejszego, przez co nikt nas nie pomówi o brak taktu, a obok tego uszczęśliwimy o jedną osobę więcej — tą osobą będę ja Proszę o rękę panny Eufrozyny dla siebie, a o rękę panny Hortenzyi dla Anzelma.
Agnieszka. (zdziwiona) Czy to żarty?
Dyonizy. (przerywa) Łaskawa pani! Ja z zasady nie żartuję nigdy! Jeżeli i panna Eufrozyna o to mnie posądzi, zrywam po raz trzeci w mojem życiu i ostatni! (zwracając się do Eufrozyny) Panno Eufrozyno! Zaledwie ujrzałem cię, zaraz poznałem szlachetność i dobroć serca twego. Proszę nie odrzucaj mej ręki, nie jestem młody, to prawda, serce jednak mam gorące. Pomnij zresztą na twe własne słowa: gdybyś pan chciał, kochać by cię musiano... idę więc za twoją radą.
Eufrozyna. (skonfundowana) Tak nagle....
Dyonizy. Przebacz pani, ale my oboje nie mamy wiele czasu do tracenia.
Eufrozyna. To zależy od woli rodziców.
Agnieszka. O tem nie śniłam nawet.. (zwraca się do męża) czem prędzej pobłogosław zamiast jednej dwie pary.
Filc. (do Agnieszki) Zastąp mnie, bo ja z rozrzewnienia i czczości kompletnie zgłupiałem. (Agnieszka zwraca się do Dyonizego) Zupełnie się zgadzam, i na związek pana i siostrzeńca jego zezwalam i bło-