Strona:PL Adolf Abrahamowicz-Po burzy 13.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Józef (odchodząc n. s.) A to skaranie boże z temi staremi pannami!
Eufrozyna. Ach! jakie grzmoty! (biorąc perfumę) one rozstrajają mi nerwy...
Rozalia. A ja namiętnie lubię burzę!
Eufrozyna. Siostra mówisz to tylko jak zwykle, dla miłej opozycji. Wszak siostra omal nie zemdlałaś.
Rozalia. To z powodu błyskawic!
Eufrozyna. Przecież grzmoty a błyskawice to jedno i to samo.
Rozalia. Przepraszam! Jeżeli grzmi, to grzmi, a jeżeli łyska, to łyska. Ja wolę grzmoty!
Eufrozyna (z przekąsem) A ja błyskawice!
Rozalia (z przekąsem) Zapewne, dla miłej opozycji siostra woli ażeby jej grzmiało?
Eufrozyna. A siostra dla miłej opozyci,[1] woli ażeby jej błyskało!
Kanikuła. Ale o cóż wam idzie? w tej chwili mamy już prześliczną pogodę!
Rozalia. Doprawdy nie pojmuję jak można wybrać sobie urodziny w taką burzę.
Kanikuła. Ależ to nie moja wina; ja nie wybrałem tego dnia.... to moi rodzice....
Eufrozyna. I gdyby nie to, że brat skończyłeś dziś lat 50.
Rozalia. Przepraszam lat 49.
Eufrozyna. Przepraszam... bo 50.
Kanikuła. Ale 49. czy 50, to na jedno wychodzi. O cóż idzie?
Rozalia. O zasadę!
Eufrozyna. O prawdziwość tego, co się mówi.
Gertruda. Jedna jak proch, druga jak saletra! Lubią dysputować gorąco.
Kanikuła. Ale co też siostruni za pomysł przyszedł do głowy, kupować dla mnie na urodziny wierzchowego konia.
Rozalia. Radziłam zamiast konia, osła kupić; z osła większy pożytek!
Kanikuła. Jakto osła na wierzchowca?
Eufrozyna. Ten koń przeznaczony do wożenia wody ze źródła, do którego bardzo daleko pieszo.... a bratu szkodzi woda gipsowa ze studni; tak mój bracie zdrowie, zdrowie to najważniejsze dla człowieka!
Kanikuła. Otóż macie, a ja sądziłem, że to wierzchowiec okropnie bystry, tak tęgo wygląda.... (n. s.) a to woziwoda! zbłaźniłem się i gdyby nie Dyonizy byłbym jeszcze chrymnął z tej szkapy.
Rozalia. Ale gdzież Zosia? kochana Zosia?
Eufrozyna. Wspólne nasze dziecko.
Gertruda. Zosiu! Zosiu! (wchodzi Zosia)

SCENA VII.
Ciż — Zofia.

Zofia. Drogie cioteczki! (chce ucałować im ręce, ale obiedwie wyrywają ręce z czułości całą całując ją)
Rozalia. Jak się masz luba Zosiuniu?
Eufrozyna. Jak się masz luba Zosiuniu? Ale jak ona blado wygląda....
Rozalia. Gdzie też siostra widzi bladość? Przeciwnie wygląda jak jabłuszko!
Eufrozyna. Może jak pomidor, dla miłej opozycyi?

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – opozycyi.