Strona:PL Adolf Abrahamowicz-Po burzy 14.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Rozalia. (z przekąsem) A może jak lilija?
Eufrozyna. Oczęta czerwone, jak u królika...
Kanikuła. Ależ siostro przywidzenia! Cokolwiek zakatarzona. Idź, idź moje dziecko — powiedz Józefowi niech przyniesie, czekoladę i lemoniadę. (Zosia wychodzi)
Kanikuła. (n. s.) A teraz do najważniejszej sprawy przystąpimy. (gł.) Czyby kto mógł przypuścić, żeby burza do czegoś przydać się mogła?
Eufrozyna. Chyba do zerwania starego dachu.
Kanikuła. Otóż z powodu burzy...
Gertruda. Nie z powodu burzy, tylko w czasie burzy.
Kanikuła. Przepraszam, po burzy trzech nowych konkurentów oświadczyło się o rękę Zosi.
Eufrozyna. Brat masz widocznie fabrykę do wyrabiania konkurentów...
Rozalia. Cóż dziwnego? Dziewczyna mająca od nas dwie sukcessje w sperandzie...
Gertruda. Tak! ale tylko w sperandzie...
Eufrozyna. Przestrzegam jednak brata jak zwykle; jeżeli się nie zgodzimy w wyborze...
Rozalia. Zmażemy zapisy!
Kanikuła. Moje siostry! aż nadto pamiętam o tem, ponieważ już 17. konkurentów na wasze żądanie pochowałem; prowadzę osobny do tego katalog. W tej chwili mamy trzech nowych kandydatów, których dziś będę mógł osobiście wam przedstawić. Błagam, raz już zdecydujcie, uchwalajcie, bo mi już kością w gardle być ciągle egzekutorem waszych wyroków; wierzajcie mi siostry, to ciągłe dawanie koszów, jest bardzo przykre!
Eufrozyna. Prosimy o bliższe określenie konkurentów...
Rozalia. Szczegółowe.
Kanikuła. Siadajcie! (otwiera katalog) Każdy młodzieniec, który u nas bywa, jest szczegółowo w tym katalogu opisany. Są w życiu chwile że nie tylko matka jako matka, ale i ojciec... nie może bez rozrzewnienia... (wchodzi Józef — wnosząc na tacy limoniadę i czekoladę)
Eufrozyna. (odbierając kosztuje) Fiii! A to co?
Rozalia. Ależ tego nie można pić.
Gertruda. Co, może nie dobre?
Eufrozyna. Moja limoniada ma jakiś zapach zabijający!
Rozalia. A moją czekoladę czuć pomadą topolową.
Gertruda. (obrażona) Co też siostra mówi... my nie dajemy pomady do czekolady.
Kanikuła. (który stoi obok Józefa, patrząc na jego wysmarowaną głowę) Ależ do kroćset! to ten bałwan wysmarował sobie głowę pomadą.
Józef. Przecież pan kazał mi posmarować...
Kanikuła. Pójdziesz ty trutniu!..
Józef. (wybiegając) Dalibóg!... to skaranie!...
Rozalia. Prosimy czytać!...
Eufrozyna. Czekamy.
Kanikuła. Nr. 7... sędzia; nie, Nr. 17... pocztmistrz — aha Nr. 20... Dyonizy Ciepiałowski! Polecam go waszym względom; wyświadczył on mi nie mało grzeczności, nie taji się iż czynił to w pewnych zamiarach...