Strona:PL Adolf Abrahamowicz-Po burzy 18.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA IX.
Ciż — Rumbaliński.

Gertruda. Aaa! Kochany pan Rumbaliński! (zwracając się do niego) Prosimy!...
Rumbaliński. Przepraszam, iż bez anonsowania wchodzę — ale gospodyni domu mię do tego upoważniła!
Dyonizy. (do Kanikuły) Bez anonsowania. Słyszysz pan! Do tego już doszło... bardzo pana żałuję!...
Kanikuła. Lepiej siebie żałować!
Gertruda. Prosimy pana notarjusza... (półgłosem) Eufrozyna jest przeciw tobie, staraj się ją pozyskać. (gł.) Panie Rumbaliński, moja siostra Eufrozyna.
Eufrozyna. Cieszę się bardzo...
Rumbaliński. Bardzo się cieszę... nie mam słów...
Eufrozyna. (n. s.) Zawsze pełen kurtuazyi. (patrzy na zegarek demonstracyjnie)
Rumbaliński. (do Eufrozyny) Panie jechały w czasie burzy.
Eufrozyna. Niestety! — wyobraź pan sobie moje nerwy — moje nerwy...
Rumbaliński. (wpatrując się w Eufrozynę) Czy mnie wzrok nie myli, lat temu 15. u Pieprzyckich...
Eufrozyna. (poprawiając branzoletkę) A tak u Pieprzyckich...
Rumbaliński. Tańczyłem z panią kadryla.
Eufrozyna. Tak jest; tańczyliśmy razem kadryla.
Rumbaliński. W szóstej figurze.
Eufrozyna. W piątej! (patrzy na zegarek demonstracyjnie)
Rumbaliński. W szóstej — taka chwila pozostaje wiecznie w pamięci.
Eufrozyna. (n. s.) Niepotrzebnie dałam mu wówczas kosza. (gł. z uczuciem) Więc pan nie zapomniałeś tych chwil... (poprawia branzoletę)
Rumbaliński. Wówczas byłaś pani dla mnie srogą — lecz teraz sądzę gdy bliżej mnię poznasz, pozyskam zaufanie i sympatię twoją pani.
Eufrozyna. (ze znaczeniem) Kto wie. Może. Nieprzeczę. (n. s.) Widocznie chciałby odnowić dawną znajomość.
Rumbaliński. O... bo ja dla pani zawsze żywię uczucia... które...
Eufrozyna. (spuszczając oczy) Dobrze... dobrze... później bez świadków pomówimy o tem... (po cichu do Kanikuły) Jeżeli notarjusz zostanie mężem Zosi zmażę cały zapis.
Kanikuła. Dobrze.
Eufrozyna. (n. s.) Zostanę żoną posła, ministra i będę we Lwowie.
Józef. (wchodzi) Proszę państwa, podano do stołu!
Gertruda. Gdzie jest panna Zofia?
Józef. Na balkonie rozmawia z panem Wacławem.
Wszyscy. (wstają) Z panem Wacławem?
Kanikuła. Proś!
Gertruda. Pannę Zofią.
Kanikuła. I pana Wacława. (Józef odchodzi)

SCENA X.
Ciż — Rozalia.

Rozalia. (wchodzi — głowa uczesana z pretensją, różowa jedwabna chusteczka na szyi i mnóstwo kokard) Państwo wybaczą.
Dyonizy. Jakże pięknie pani wygląda.
Kanikuła. (n. s.) Cóż to, ona ubrała się na redutę?