Strona:PL Adolf Dygasiński - Na pańskim dworze.pdf/10

Ta strona została przepisana.

wiadanie nasze dotyczy wyłącznie dworu Pałeckiego, przeto poświęcimy tu parę słów jego dziedzicom.
Księżniczka Olimpia nie była uderzającą pięknością, lecz rysy jej twarzy miały wyraz tak miły i sympatyczny, iż jednała sobie ona ludzi wtedy nawet, kiedy im tylko rozkazywała. Rzekłbyś, że u tej kobiety piękno orgamizmu cielesnego utraciło wyrazistość swoję, ażeby tym kosztem właśnie uwydatnić zewnętrznie bogaty psychiczny rozwój. Są fizyognomie, o których z pierwszego już wejrzenia powiedzieć można, że wyraz wszelkich, grubych, brutalnych uczuć wcale im nie przystoi i jest dla nich zupełnie obcy. Takie też wrażenie sprawiała młodziutka mężatka, hrabina Albertowa Lutowojska, wysmukła blondynka o ciemnych oczach, ciemnych brwiach, maleńkich usteczkach, a ubarwiona na licu tą cerą bronzu, którą szczęście życia, jakby płomieniem przykrasza, nieczczęście zaś rychło szafranem powleka. Dodajmy do tego wykwintne ruchy damy wielkiego świata, połączone ze świadomością należenia do starożytnej magnackiej rodziny, a będziemy mieli dosyć wierny obrazek pani dziedziczki z Pałek.
Jakże różną była od Olimpii, muzykalna jej towarzyszka i przyjaciółka, włoszka rodem, a zwana powszechnie panną Julią. Zbudowana ona była jak posąg greckiej bogini; rysy twarzy miała nadzwyczajnie regularne i wyraziste, a pod pięknymi lukami brwi paliły się oczy tak czarne i tak nawskróś przeszywające widza, o ile tylko oczy kobiety mogą być czarne i przeszywające. Julia nosiła dwa pełne, w tył rzucone i za pas sięgające warkocze włosów kruczych, granatowo się mieniących, a tak pięknych, że ich się żadną ozdobą szpecić nie godziło. Różni książęta i panowie, wielcy znawcy, mawiali, iż Julia jest czarodziejsko piękna. A istotnie pięknym był ten kwiat południowego nieba, w który słońce wlało całą swoję energię ciepła i światła. Wszystkie te skarby wdzięków podnosił jeszcze śpiewny głos, którego