Strona:PL Adolf Dygasiński - Na pańskim dworze.pdf/17

Ta strona została przepisana.

miętywanie o przymiotach smakowych rozmaitych frykasów, woń których przez szpary drzwi dostawała się do sieni. Przy dobrej sposobności psy owe hurmem cisnęły się do kuchni. Taki kuchcik często się rozmachał i zawziął, aby kuchnią raz uwolnić od wszelakiego psiarstwa; więc gdy już sprawił porządne mydło różnym Brysiom, Mortonom, Brylantom i Kruczkom, spostrzegłszy jeszcze Majcherka, ściągnął go nieraz po grzbiecie, wołając:
— Wynoś się za drzwi psia duszo, raku!
I Majcherek się wynosił; nie brał tego wcale do serca, nie uważał za zniewagę. Cóż to dziwnego, że kuchciki lub lokaje klną i biją? Majcherek myślał sobie, że i on sam także, jeśliby kiedy został kuchcikiem, kląłby i biłby psów oraz takich, jak on, małych bębnów. Wypędzony z kuchni za drzwi, zasiadał wraz z psami pod ścianą do słońca i tu często rozmawiał sam ze sobą, albo i z psami. Jeżeli psy poszły znowu wartować pod drzwi kuchni, Majcherek też szedł za nimi i razem z psami wciskał się do kuchni; tutaj właził pod stół lub pod ławę; poszukiwał ostrużyn z marchwi, kalarepy, brukwi, jabłek, gruszek, zbierał wytłoczyny z malin, agrestu, pożeczek; szukał pestek rozmaitych owoców; on się tem wszystkiem żywił. Czasem która z dziewek posłała go po naręcze drzew, albo mu poleciła obierać kartofle; czasem kuchcik rozkazał Majcherkowi obracać rożen z pieczenią, wiercić mak w donicy, lub wykonywać inną jaką czynność. Chłopiec robił dobre interesa na takich zajęciach, bo zwykle dostawał za to jaki ochłap albo kawałek chleba.
Kuchmistrz hrabskiego dworu, pan Masełko, człowiek rezolutny i bystrego oka, mający pretensye do wyższej umysłowości, dzierżył w energicznej prawicy nieubłagany rygor kuchenny. Kiedy w oznaczonej godzinie wystąpił odziany w szaty przeczystej białości: w białej czapie, białym kaftanie i fartuchu, miał wtedy uderzyć w stół nożem. Było to hasło dziennego porządku, a znaczyło mniej więcej: „nie ścierpię