Strona:PL Adolf Dygasiński - Na pańskim dworze.pdf/27

Ta strona została przepisana.

ściśnięty deskami. Pies oparł się całą siłą swych mięśni o ziemię; ale cóż kiedy znowu opór praski był za mały; przewróconą maszynę mógł tylko ciągnąć ku sobie. Robota jakoś się nie udawała, a hałasu ztąd było niemało w izbie. Otóż, Brylant powziął śmiałe postanowienie, aby prasę ze serem wynieść za okno. Cóż ryzykował? Przecież w każdej chwili miał możność porzucić praskę i uciec oknem, jeśliby się kto obudził. A nuż się uda?
Rzeczywiście, jedna z dwóch śpiących dziewek, Ulina obudziła się z powodu zgiełku; ale, słysząc wyraźnie jakieś zbyt śmiałe szamotanie się i silny łoskot, była pewną, że straszy; włożyła zatem głowę pod poduszkę z obawy, aby jej strach czego złego nie uczynił. Dopiero kiedy już Brylant wyniósł się za okno i wyciągnął za sobą prasę ze serem, wtedy odważyła się Ulina cicho wołać na towarzyszkę:
— Magdo! Magdo!... Słyszycie, Magdo!
A gdy zbudzona Magda zapytała:
— Cóż to takiego?
Ulina rzekła:
— Coś okrutecznie straszy!...
Na co jej Magda odrzekła:
— Ej, spałabyś głupia! Przyśniło ci się oto!...
Ulina usłuchała widać Magdy, bo wkrótce zachrapały obie, wtórując jedna drugiej.
Brylant zaś dostał się z prasą w krzaki, a tu jął się do pracy tak dzielnie, że już połowę serka przemieniało się w żołądku na życiodajne soki, kiedy go tu zwietrzył kolega Bryś, pies czarny, nieco kudłaty, z rodu szpiców, bardzo zawzięty, ale otwarty w postępowaniu, nie lubiący się bawić w żadne podstępy. Bryś był wielce czujny, więc szybko zmiarkował, że coś niezwyczajnego odbywa się w okolicach folwarku, Wziąwszy za przewodnika ucho i nos, dotarł niezwłocznie do krzaków. Tu się krótko namyślał, gdy ujrzał, że Brylant jest szczęśliwym posiadaczem istotnego skarbu.