Strona:PL Adolf Dygasiński - Na pańskim dworze.pdf/28

Ta strona została przepisana.

Przekąska nikomu, nawet w nocy, niezawadzi, więc Bryś bez ogródki przystąpił do Brylanta i warknął srodze.
— Mrrruuu! Mrrruuu!
Co prawdopodobnie w psim języku miało znaczyć:
— Wynoś się ztąd do wszystkich dyabłów!
Na to Brylant odpowiedział z głębi gardła, nie popuszczając worka z serem:
— Rrrrrryyy!
A to w przekładzie na język ludzki może znaczyć;
— Ej!... Nie zaczynaj ze mną, bo jak cię palnę, to kości nie pozbierasz!
Przez parę minut trwał taki dyalog, który chyba nie jest niczem innem, jeno wyzwalaniem sił i uczuć, potrzebnych do walki.
Brylant wiedział, że ser jest jego zdobyczą, którą mieliby prawo odebrać mu jedynie ludzie; Bryś wiedział drugą prawdę, a mianowicie, że dosyć jest posiadać trochę śmiałości i siły, ażeby właścicielowi odebrać to, co on uważa za swoją własność. Bryś był szczupły, ale za to krewki, burzliwy, cięty, pełen rycerskiego animuszu, rwał się do bitki; Brylant odznaczał się okazalszą budową, lecz posiadał temperament flegmatyczny i lubił zawsze postawić na swojem.
Mniemam, iż wyszczerzanie zębów u psów przed walką jest straszeniem przeciwnika i przechwalaniem się z rodzaju oręża. Nasi dwaj zapaśnicy nie straszyli się długo swymi sztyletami; po co mieli robić tę komedyą? Pierwszy Bryś skoczył do Brylanta i chwycił go za ucho, szarpnął i pociągnął na dół ku ziemi, tak że Brylant, porzuciwszy serek, przywarował na przednich łapach, stojąc prosto na tylnych, a przytem straszliwie chrapiąc, warcząc i sapiąc.
Teraz nastąpiła chwila jakoby porozumienia się co do pewnych wzajemnych ustępstw w sprawie nawpół zjedzonego sera, którego Brylant miał jeszcze pełno w zębach i w gardle. Przypuszczać należy, iż w psiej walce uchodzą różnego rodzaju wykręty; więc być może, że pierwotny zdobywca se-