Strona:PL Adolf Dygasiński - Na pańskim dworze.pdf/31

Ta strona została przepisana.

wał. Najeżył tedy srogo sierść na karku i grzbiecie, wyprężył prawie prostopadle ogon, podniósł do góry z boków i z przodu wierzchnią wargę, ukazał zdrowe białe zębce, mignął błyskawicą wściekłości w oczach, a krocząc wolno noga za nogą, głosem idącym z głębokich wnętrzności, rozpoczął akt uroczystej protestacyi przeciwko przywłaszczycielowi.
Nowy zdobywca w poczuciu siły olbrzyma ani myślał tego wszystkiego brać pod uwagę; ser go bowiem głównie obchodził. Cóż dla niego znaczyły jakieś tam fochy i dąsy słabszego współzawodnika? Brylant znowu w poczuciu prawa własności przystąpił może za blisko do praski ze serem, ażeby za tyle mozołów mieć przynajmniej prawo zasiąść do wspólnego stołu. Morton nie mógł się na to zgodzić; porwał śmiałka za bary i rzucił nim silnie o ziemię. Zatrzeszczały krzewy wonnych jaśminów, róż, bzów włoskich i tureckich, a powalony Brylant wydał jęk boleści. Kiedy brytan pożywał ser, Bryś, siedząc na tylnych nogach i na ogonie, oblizywał się w oddaleniu, w ten sposób uczestnicząc w biesiadzie. Ale skoro ujrzał Brylanta z nóg zwalonego i żałośnie ogłaszającego swoje cierpienia, pospieszył ku niemu niebawem, rzucił się namiętnie do jego gardła i rozpoczęło się gwałtowne tarmoszenie w krzakach. Morton tymczasem z powagą dokończył uczty.