Strona:PL Adolf Dygasiński - Na pańskim dworze.pdf/33

Ta strona została przepisana.

szy na siebie kieckę, pospieszyła czemprędzej do pokoju swej przełożonej. Tutaj z przerażonemi oczyma wysłuchała najprzód opowiadania klucznicy o straszliwym śnie, w którym psy całą noc napastowały Pękalską, a jeden ją nawet „tarmosił“.
— Pewno znowu będzie jaki skweres z tym zacieczonym kucharzem! Rzekła Magda, wpadając równie jak szafarka na skojarzenie pojęcia psów z pojęciem kucharza.
Ale posiedzenie to i rozmowa na temat wnioskowania oraz przewidywania logicznych następstw, zapowiedzianych w proroczym śnie Pękalskiej, przerwane zostały przez nagłe ukazanie się na progu Uliny, która tak mówić poczęła:
— Oj, proszę pani, coś dziwnego stało się dzisiaj w nocy.... Straszyło, straszyło... hurgotało po kątach, tłukło się setnie... Terazicki spojrzę, a tu w izbie serka z praską brakuje!
— A ty, psia mać, dyablico jedna! Nie mogłaś na mnie zawołać? Cóż to o ścianę, to jaka Ukraina czy co? Rzekła Pękalska wychylając z pod pierzyny swój poważny organizm.
— A dyć wrzeszczałam w nocy na Magdę!... A Magda mi powiedzieli, żem głupia, żebym spała! — Odpowiedziała Ulina, nawpół płacząc.
— To dopiero psia wiara! Zawołała opryskliwie Magda! Nie mogłaś pyska dobrze rozdziawić i powiedzieć dokumentnie, że się tłucze, tobym była wiedziała, co w te pędpoczynać? Gada mi przez zęby, że straszy... Bo jej to strachy dziwota? Bo to raz już tak mówiła? Ja się tam stracha nie boję. Przewróciłam się na drugi bok i koniec. Alem i tak nie dosypiała, bo psiska straszny harmider robiły: pewnikiem ujadały za złodziejem, co serek wyniósł!
— Aj, aj, do kaduka ciężkiego! Piękny mi porządek w tym dworze! Wykrzyknęła Pękalska, przejęta zgrozą. A to, jak Pana Boga ukrzyżowanego kocham, człowiek tu może życie postradać, jak nigdy nic, bez żadnego ratunku. Złodzieje plondrują po domu, jak trzoda w kartoflach,