Strona:PL Adolf Dygasiński - Na pańskim dworze.pdf/40

Ta strona została przepisana.

dzienne. Wejście ośmioletniego chłopca w nocnej porze oknem do sypialni dziewek wydało się Masełce strasznem skażeniem obyczajów, hańbą wieku. Drżał prawie z oburzenia, gdy mówił:
— To ty, łajdaku, będziesz się w nocy do dziewek zakradał!.: I ktoby to pomyślał na takiego pędraka.
Są ludzie dojrzali, którzy publicznie mówić nie umieją. Majcherek umiał mówić tylko do siebie samego, a najwyżej do psów. Przemawiać wobec takiego grona i w obronie własnej było niepodobieństwem dla chłopca. Więc mu się tylko rzewne łzy polały dużemi perłami z pięknych, czarnych, na dół spuszczonych oczu. Te łzy staczały się po gładkich jak aksamit policzkach i spadając wsiąkały we wstrętnie brudną koszulinę dziecka.
Rózga była już sporządzona; Antek trzymał ją na pogotowiu.
— Wystawić na środek ławkę! Krzyknął Masełko.
A dziewki niebawem z wielką gorliwością wyniosły z pod ściany długą ławę.
— Kładź się, gałganie jeden! Wrzasnął znowu kucharz, biorąc od Antka rózgę i próbując jej giętkości w powietrzu. Rózga wydała świst, siekąc kuchenną atmosferę. Majcherek wybuchnął głośnem łkaniem i szlochaniem, lecz się nie mógł zdecydować, aby dobrowolnie legnąć na torturze. Wówczas Masełko chwycił malca za kark i rzucił na ławę, jakby kładł na stolnicę kawałek mięsa do siekania. Kuchciki w mgnieniu oka potrzymali za głowę i za nogi. Majcherek wrzeszczał na całe gardło, kanarek darł się, jak mógł najgłośniej, kos gwizdał wojennego marsza, sroka krzyczała jak zły duch, niby podżegając do bicia i natrząsając się z ofiary; kucharz ciął nielitościwie w przekonaniu, jakie żywi każdy kat, iż pracuje dla dobra ludzkiego gatunku. Co parę zaś rózg, gwoli wyższej użyteczności, Masełko się zatrzymywał w czynności i wygłaszał jaką moralną naukę, jak np.