Strona:PL Adolf Dygasiński - Na pańskim dworze.pdf/46

Ta strona została przepisana.

Zadzwoniła, wszedł ulubieniec jej kredencerz, którego mianowała zawsze po nazwisku.
— Słuchaj, Miałecki, zbierz mi natychmiast wszystkie wiadomości o małym chłopcu, który się wychowuje tu we dworze, przy kuchni..: Może ty wiesz co o nim?
— Jaśnie Wielmożna pani hrabina mówi zapewne o tym małym Majcherku? Rzekł Miałecki tonem dosyć poufałym, co mu jednak było pozwalane, równie jak zbliżanie się od drzwi do środka gabinetu. O, to niedobry chłopak, Z niego nic nie będzie! Właśnie słyszałem, że dzisiaj kucharz surowo ukarał go rózgą za kradzież sera na folwarku. Czegóż się można spodziewać po takiem dziecku?... A potem dodał jeszcze:
— Prawda i to, że się nim nikt nie zajmuje. Chłopiec bez ojca, bez matki, żyje pomiędzy psami, jak zwierzę. A szkoda! Piękny dzieciak, jakby nie chłopski.
Hrabina spojrzała badawczo na Miałeckiego. Ale kredencerz był to drugi tom ogrodnika.
— Mój kochany Miałecki. Rzekła znowu pani Lutowojska tonem zobowiązującym, którego rzadko kiedy w stosunkach ze służbą używała. — Powiadasz więc, że chłopiec jest złodziejem i że go za kradzież często już karano? Zdawało się, iż hrabina była zadowolnioną z relacyi swego kamerdynera.
— Że często, tego ja, proszę jaśnie pani hrabiny, nie mówię; ale wiem, że dziś właśnie otrzymał chłostę za kradzież nocną.
Ludzie szlachetni nie mogą bezkarnie nienawidzieć drugich. I dla siebie samego trzeba mieć powód, aby się nad kimś zemścić. Kamerdyner wyświadczył hrabinie przysługę donosząc o mniemanej kradzieży Majcherka; podawał on jej do ręki powód nienawiści względem syna Julii, powód błahy, a jednak wystarczający, jeżeli się nienawidzieć pragnie. Chłopiec nie był już teraz w jej przekonaniu jakąś niewinną ofiarą, bo nienawiść ku niemu podzielali z hrabiną inni jesz-