Strona:PL Adolf Dygasiński - Na pańskim dworze.pdf/58

Ta strona została przepisana.

a obecnie spowiednik i wysoko ceniony przyjaciel hrabiny wdowy.
Dziwnie przykrą i niespokojną noc miała pani Lutowojska; grzmot nieustannie huczał, szumiał wiatr, ulewa wrzała; słychać było potoki wody, jak pluszcząc spadały z dachu. Hrabina wreszcie zasnęła, utrudzona czuwaniem oraz niepokojem, i miała szczególne marzenie senne. Śniło jej się oto, iż jechała w karecie z nieboszczykiem mężem do kościoła; na przodzie siedziała panna Julia i trzymała na kolanach koszyczek, nakryty białą chustką, obok Julii zaś siedziała mamka maleńkiego hrabiego Zizi, piastując go ułożonego w miękkich puchach poduszek. Zajechali przed kościół i wszyscy weszli do świątyni, tylko Julia pozostała za progiem. Ksiądz Rodowicz chrzcił małego hrabicza; potem wyszedł z kościoła, a gdy powrócił, niósł w rękach ów koszyk, który miała przy sobie Julia. Nad koszykiem powtórzył te same ceremonie, jakie miały miejsce podczas chrztu hrabiego Zizi; poczem oddał koszyk jej, hrabinie do rąk. Gdy odwinęła białą chustkę, ujrzała w głębi koszyka znaną sobie z altany, spokojną twarz uśpionego dziecka — Majcherka. „To mój syn!“ Zawołał hrabia Albert. Jakby na krzyk ten zbudziła się przerażona hrabina i zdało jej się, że echo owego głosu brzmiało jeszcze w sypialni.