Strona:PL Adolf Dygasiński - Na pańskim dworze.pdf/60

Ta strona została przepisana.

kiedyś gorąca i namiętna; ale cała ta siła zwróciła się w kierunku samoudoskonalenia i miłości nagiej prawdy. W miarę jak religijne uczucia ludzi doznają koniecznego przekształcenia, a formalizm podstawia się za rzetelną szczerość, zmienia się charakter sług Bożych. I dzisiaj — być może — trudno byłoby znaleść duchownego z siłą charakteru i inteligencyą Rodowicza. Człowiek ten miał bardzo obszerne naukowe wykształcenie. Właśnie co tylko ukończył był medycynę w Krakowskim uniwersytecie, kiedy mu zaproponowano stanowisko nauczyciela nauk przyrodniczych przy młodym hrabi Albercie Lutowojskim. Warunki przyjął i w ciągu lat trzech wywiązał się ze swego zadania, jak mógł najlepiej. Ojciec Alberta wysoko cenił wielkie zdolności i moralne przymioty Rodowicza, chciał go nawet niezwykle szczodrze wynagrodzić za pracę podjętą nad wykształceniem jedynego syna; ale nauczyciel nie przyjął nic nad to, co mu się należało podług zobowiązania. Dlaczego Rodowicz później zwrócił się do Teologii, tego nikt nie wie. Nie śmiemy uwłaczać pamięci dzielnego człowieka, jakoby zawód kapłański wybrał sobie bez przekonania; nie chcemy wierzyć głuchej plotce, że pomiędzy Rodowiczem a hrabianką Lutowojską, siostrą Alberta zawiązał się stosunek miłosny, który — naturalnie — żadną miarą nie mógł być urzeczywistniony jako małżeństwo. Zresztą, kto wie; miłość podobno hart stali na miękkość gliny przerabia. Na pewno tylko wiemy, że hrabianka Lutowojska wyszła za księcia Zbrojomirskiego, podobnie jak księżniczka Zbrojomirska została znowu żoną Alberta Lutowojskiego.
Ksiądz kanonik, wszedłszy do gabinetu hrabiny, skłonił się lekko, zajął wskazane sobie miejsce i tak prze-mówił:
— Odebrałem od pani wezwanie przybycia w interesie niecierpiącym zwłoki, zatem przybyłem. O cóż chodzi?
— Moje sumienie i rozum potrzebują twej pomocy, księże kanoniku. Rzekła hrabina.
— Mimo dobrych chęci, człowiek niezawsze jest w sta-