Strona:PL Adolf Dygasiński - Na pańskim dworze.pdf/67

Ta strona została przepisana.

mniejszy ubytek w organizmie, więc mniejszą jest potrzeba wynagrodzenia strat, kosztem czego żyjemy.
Po upalnym dniu sierpniowym błyskawice przebiegały niebo. Czasem o zjawiskach takich ludzie mówią, że to na pogodę; trzeba jednakże być urodzonym wieśniakiem, aby się praktycznie znać na niebieskich znakach. Dzisiaj zapowiadało niebo deszcz i to za niedługą chwilę. Krwawo za lasy wtoczyło się słońce, złocąc i zalewając jaskrawą czerwienią bałwany chmur olbrzymich.
Majcherek nie badał nieba; stał przy płocie naprzeciw chałupy, do której weszła Hanka z Maciusiem i stał wytrwale. Wypadł z podwórka cielak, a zadarłszy ogon, zaczął o zmierzchu brykać po drodze; niedługo za nim wybiegła Hanka z habinką w ręku i zaczęła swawolnego cielaka ganiać po drodze, wymyślać mu, nazywając to „wściekłym“ to „zacieczonym“, albo „psiaduszą“, Majcherek znalazł się po rycersku, zastąpił cielęciu drogę i pomógł Hance wpędzić je na podwórko.
— A idźże Machuś do chałupy, bo cię deszczysko na nic zleje! Mówiła Hanka tonem pewnego pedagogicznego zwierzchnictwa, jako przywykła do wychowywania brata swego Maciusia.
Majcherek nic na to nie odpowiedział, jeno stanął znowu pod płotem. Deszcz zaczął pokrapiać, więc chłopiec mimowoli zwrócił się w stronę pałacu. Lazł powoli, bo pamiętał, ba, czuł jeszcze ranne plagi, a w uszach brzmiały mu wyraźnie groźby kucharza. Przyszedł pod wjazdową bramę i chciwym wzrokiem spojrzał w stronę kuchni; lecz kuchnia była dla niego owocem zakazanym. Przypomniał sobie altanę w kasztanowej alei i pod drzewami zaczął się chyłkiem posuwać w tym kierunku. Było bardzo ciemno; Majcherek nie widział nic przed sobą. Chmury oblekły nocne niebo czarnym całunem; tylko woń kwiatów rozlewała się lubo po ogrodzie. Chłopiec usłyszał jakiś szelest niedaleko od siebie począł nasłuchiwać i wytrzeszczać w ciemności oczy. To