Strona:PL Adolf Suligowski - Z Ciężkich Lat.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

Uderzono młotami i ciężkimi oskardami w mury, porozwalano ściany, rozsadzono nawet fundamenty, a pod gruzami walących się głazów, zgnieciono niejedno ludzkie istnienie, burząc nadzieję tych, którym z samej natury rzeczy do gmachu służyło prawo. Nie było to zresztą nowością dla owego czasu, był to raczej epilog w długim szeregu udręczeń, przez jakie powalone o ziemię społeczeństwo po ostatnim wybuchu wśród targanych wnętrzności przejść, przebyć i przeboleć musiało, — był to epilog ciężkiego dramatu, który się zakończył wyparciem swoich i swojej mowy nawet z przybytku sprawiedliwości.
Andrychiewicz spadł z etatu, propozycyę korzystnej posady gdzieś daleko odrzucił i stanęło przed nim pytanie: co robić?
Około tego czasu w książce tajemnych zwierzeń swojej duszy zapisał on te słowa:

»Niech się stanie! Wszak, Boże, Ty wiesz lepiej o tem,
»Jak być winno dziś, bo Ty wiesz, co będzie potem,
»To też miasto sarkania na losy tułacze,
»Korzę czoło przed Tobą, chociaż sercem płaczę.
»I pyszny dawniej, że świat Twój oceniać umiem,
»Dziś przyznaję, że Ciebie, Panie, nie rozumiem.
»Wybacz szczerość, a miłość wziąwszy na ofiarę
»W szczęście drogich nadzieję zostaw mi i... wiarę«...


W myśl tej nadziei i wiary, były towarzysz prokuratora drugiej instancyi bez szemrania, jak tylko się sposobność zdarzyła, przyjął skromne stanowisko sekretarza sądu handlowego, byleby pracować dla drogiego społeczeństwa, dla drogich ludzi.
W parę lat później został członkiem tegoż sądu i na tej posadzie przebywał lat piętnaście. Przyciągając siły młode i kierując niemi, stworzył on tam ład i porządek, wniósł czystość i powagę, zapewnił poszanowanie dla miejscowego prawa, dla miejscowych obyczajów handlowych, zapewnił, o ile było można, prawidłowy rozwój stosunków handlowych,