szybko rozwijające się państwo zdziałało bardzo wiele w tym kierunku. Czytelnie bezpłatne zakładane tam bywają przy wszelkiego rodzaju szkołach, nie wyłączając początkowych i elementarnych. Wedle sprawozdania z r. 1890 takich bibliotek było w Stanach Zjednoczonych 23.000 z zasobem książkowym, który wynosił 45.000.000 tomów!
Wszystko to razem wzięte, jakże wspaniałe przedstawia zjawisko! Doprawdy, trudno znaleźć coś piękniejszego nad te wyścigi społeczeństw na szlachetnem polu oświecania bliźnich.
Ale jak wytłomaczyć to wielkie zjawisko? Nie stoi ono w odosobnieniu. Współcześnie z rozwojem czytelni bezpłatnych, widzimy rosnącą opiekę nad biednymi w innych kierunkach. Kiedyś mówiono o opiece nad starcami i dziećmi, nad kalekami i chorymi, dzisiaj spostrzegamy coś więcej, widzimy patronaty nad wychodzącymi ze szpitali, z więzień, nad nieletnimi przestępcami, słyszymy jak ludzie krzątają się nad zabezpieczeniem robotników od nieszczęśliwych wypadków, nad zabezpieczeniem ich starości, nad dostarczeniem pracy tym, którzy zbiegiem nieszczęśliwych okoliczności zostali jej pozbawieni etc. etc. Jest to rozwój idei dobroczynności, wielkiej idei, iście ewangelicznej, której darme czytelnictwo stanowi jeden mały odłam. Ta idea pomimo przeszkód i trudności krzewi się, rozwija, i da Bóg przyniesie błogie owoce.
I my tutaj w naszym cichym zakątku służymy tej idei, świadomie, czy bezwiednie jesteśmy jej wyznawcami i wykonawcami.
Jakkolwiek nie możemy się mierzyć ze społeczeństwami szczęśliwiej uposażonymi, jakkolwiek działalność nasza co do rozmiarów jest szczupła, nie mniej przeto może być ona pożyteczną.
Wśród ciężkiej doli, wśród naszego ubóstwa, ta maluczka nasza praca wyobraża grosz wdowi, którego cenić należy nie wedle jego wielkości, lecz wedle tego, z jakiej pochodzi kalety i kto go przynosi. Jak w życiu pojedyńczych
Strona:PL Adolf Suligowski - Z Ciężkich Lat.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.