jest ona utrzymywaną, nie mogę też zapomnieć o tych paniach, krewnych jego, co tak dobrze umiały ustalić związek pomiędzy ochroną a szlachetnym ofiarodawcą, który aż w Ameryce zamieszkuje.
O p. Jerzmanowskim na ścianach tego domu napisano: Niechaj mu Pan Bóg błogosławi! O tak! niechaj Bóg błogosławi mu za jego dobrą wolę i pamięć o rodzinnej ziemi, niechaj Bóg błogosławi wszystkim, którzy do powstania ochrony i założenia tego domu przyczynili się, a przedewszystkiem — niechaj błogosławi szlachetnemu ks. Seroczyńskiemu w jego dalszej pracy dla dobra i rozwoju ochrony!
W historyi tej ochrony i w historyi tego domu uwydatniają się dwie stare prawdy, jedna, że szlachetne dążenia znajdują zawsze oddźwięk, a jeszcze i ta druga, że przy łącznem działaniu trwałe dzieła z niczego wznosić się mogą. Zakład dobroczynny, jak ta ochrona, to skromne ale ważne ognisko, które rozrzuca promienie światła i ciepła naokół, promienie, idące niekiedy daleko, sięgające do wnętrza dusz ludzkich, do ich umocnienia i zbudowania.
Oby zakład stale w ten sposób promieniował, oby promieniował jak najsilniej na pożytek społeczeństwa!