niejszego życia, to i pod tym względem zebrania nasze przetrwały różne czasy. Zaczynaliśmy w r. 1877 pod wpływem ciężkiego ciosu, jaki spadł na kraj w postaci obcych sądów, z obcym językiem i obcymi sędziami. Chwila była bolesna — niestety! nie wyczerpywała ona czary goryczy. Nie przeczuwaliśmy może nawet wtedy, ile stopni złego przekroczyć jeszcze w ciągu życia wypadnie. Wprawdzie, raz jeden zdarzył się moment, krótki zresztą, pewnego złagodzenia sytuacyi, pewnego przynajmniej wstrzymania zapędów exterminacyjnych, lecz po tym momencie ileż spotkało nas nowych niespodzianek, ileż przykrych dotknięć, ile obrazy dla czci i godności narodowej, ile niezasłużonych a ciężkich boleści!
We wszystkich tych chwilach zbieraliśmy się, i w tem wspólnem obcowaniu może bezwiednie, a przecież istotnie, szukaliśmy wzmocnienia do dalszej cierpliwości, może bezwiednie, a przecież istotnie, szukaliśmy pokrzepienia ducha! Tak jest! pokrzepienia ducha!
W naturze ludzkiej z woli Boga złożone jest pragnienie zbliżania się do bliźnich, do tych, którzy z tej lub owej przyczyny, z takiego czy innego tytułu, z jakichkolwiek względów stoją koło nas blisko. Ludzie nie zdają sobie nieraz z tego sprawy, nie wiedzą o tem, ale ulegają temu. Jest to sprawa instynktu, a dodać trzeba instynktu zdrowego i dobrego, za którego sprawą rodzą się różnego rodzaju ludzkie związki i stowarzyszenia, zgromadzenia i zebrania. W tym instynkcie znajdują one swoją przyczynę bytu, swoje prawo do istnienia.
Jeżeli tak jest, jeżeli to wynika z istoty duszy ludzkiej, to kiedyż więcej aniżeli dzisiaj u nas zachodzić może potrzeba zadośćuczynienia temu pragnieniu? Jak podczas wielkiej burzy, w chwili huczącego ponad głowami huraganu zaskoczeni w lesie tulą się do siebie, i w tem zbliżeniu nabierają odwagi do przetrwania burzy, dla doczekania się lepszej pogody, tak i my dzisiaj potrzebujemy ożywienia i pokrzepienia wśród swoich, wśród blizkich, we wzajemnem zbliżeniu.
Strona:PL Adolf Suligowski - Z Ciężkich Lat.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.