coś warci, to dzięki ludziom tej cnoty, co ś. p. Karpiński, dzięki ludziom poświęcenia i pracy, których ród na ziemi naszej nie zaginął, a da Bóg, nie zaginie i żyć nie przestanie.
Jeżeli wśród wydziedziczenia spotka nas kiedykolwiek lepsza przyszłość, o czem wątpić się nie godzi, przyjdzie ona o tyle, o ile społeczeństwo zachowa takich dzielnych obywateli, i ile zachowa ono i czerstwość i zdrowie moralne. Płakać też musi kraj, gdy traci obywatela zacnego w takiej mierze, jakiej sprostać nie jest łatwo.
I ci, co znali bliżej ś. p. Karpińskiego, i co go rozumieli, i ci, co przechodzili koło niego, nie znając i nie zastanawiając się nad nim, wszyscy świadomie czy nieświadomie zostali wstrząśnieni na wiadomość o zgonie.
Dreszcz wzruszenia przeszedł wszystkich na widok trumny, która przykryła zwłoki tego dobrego człowieka, grób otwarty pobudził uczucia, gromady pośpieszyły dla oddania ostatniej posługi, a w kołach prawniczych, do których zmarły należał, zapanował żal szczery i głęboki.
Zachowajmy go w naszej pamięci!