Tracimy w nim przedstawiciela starszego pokolenia prawniczego, które prawie położyło się już do grobu, unosząc ze sobą tyle pouczających wrażeń i tyle wzruszających wspomnień!
A teraz jeszcze jedna uwaga.
Kiedy ubywa z grona żywych człowiek, który swoją postacią przypominał czasy dawniejsze, w każdem sercu budzi się zastanowienie, uczucie żalu popycha w stronę świeżej mogiły, dla pożegnania się z tem, co było cenne i drogie. Ludzie się gromadzą, skupieni niewidzialną siłą, nad zwłokami westchną i cichą modlitwę w odległą dal prześlą. Jest to zjawisko naturalne i konieczne, bo wynika z potrzeby zdrowych dusz i natur.
Niestety wydarzyło się co innego!
Wśród pięknej pogody w dzień niedzielny ruszył kondukt pogrzebowy, ale poza trumną oprócz rodziny znalazło się zaledwie paru urzędników sądowych, kilku rejentów i garstka szlachetniejszej braci adwokackiej. Ogół prawniczy, ogół miejscowej adwokatury pozostał poza wzruszeniem chwili, udziału w smutnym obrzędzie nie przyjął, z młodszego pokolenia nie było prawie nikogo, z prowincyi nie przybył nikt zgoła. Czyżby prawdziwa cnota i wspomnienia przeszłości miały już tracić na znaczeniu?...
Nie mogę tego przypuścić, byłoby to zbyt bolesne, przypisuję tę nieobecność zbiegowi nieprzyjaznych okoliczności.
Cześć pamięci zmarłego!