Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 220.jpeg

Ta strona została przepisana.

nigdy nieodmawiał, zawsze przyszedł chociaż mieszkał daleko i chodzenie strasznie go męczyło. Częstowałam go zawsze herbatą i białym chlebem (pszenny chleb, konieczna potrawa na stole każdego Syberyaka). Pewnego razu przyszedł do mojego dziecka; nie miałam go czem poczęstować, bo nie miałam białego chleba. Przepraszałam go i tłumaczyłam się, a on mi na to rzekł: «Moi kochani nie chcę ja waszego białego chleba, ale pragnąłbym, żeby wasze dusze i serca były zawsze białe.» — Takie to wspomnienia zostawił po sobie wśród ludu obcego; tak się mścił na nim za krzywdy Polsce wyrządzone i takim był człowiek, którego Mikołaj za życia rznął i szarpał w drobne kawałki.
Jakie musiało być jego zdrowie, wyobrazić sobie łatwo ze śladów, które okrutna egzekucya zostawiła na jego ciele.

«Każdą kość, jak z kłosa żyto,
Jak od suchych strąków grochy,
Od skóry jego odbito.»[1]

Całe ciało składało się z blizn, z pręg, jakby i kawałków pozszywanych. Co kilka dni dla dodania i utrzymania wątłych sił, musiał wycierać ciało spirytusem; po każdej takiej operacyi czuł się lepiej, chociaż skarżył się na odurzenie głowy.
Była to natura czynna, wzniosła; bezczynność była dla niego śmiercią. Dnia, godziny nie było, w którejby niemyślał o Polsce, o wolności. Niczem niezłamany, i w Karze jeszcze roił ciągle nowe plany ucieczki. Zakomunikował wszystkim kolegom w Nerczyńsku plan wspólnej ucieczki rzeką Amurem do brzegów Wielkiego oceanu. Całą duszą oddał się wykonaniu swego zamiaru, lecz gdy mu niepodobieństwo jego wykazano i stanowczo odrzucono myśl ucieczki, wpadł w smutną melancholię.

Tęskny i niespokojny w duchu, podejrzywał, że ciągle go szpiegują, oddają pod sąd i karzą. Smutek jego stawał

  1. Z Dziadów Mickiewicza.