Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 235.jpeg

Ta strona została przepisana.

żeby milczał. Aż tu pokazuje się, że sprawa moja zupełnie od innego czynownika zależy; i temu zapłaciłem i ach! ty, — pomyślałem sobie, — oto pijawki, zniszczą zupełnie duszę i ostatni grosz zabiorą i jeszcze nie dadzą biletu. Tak chodziłem koło nich, dumnie odpychany, gdy się kłaniałem i z wyniosłością traktowany, gdy im kubany dawałem! Płaciłem im, a sam nie miałem co jeść, aż przecież chwała Bogu (i tu się przeżegnał) dostałem bilet i jestem wolny. Teraz trzeba ciężko pracować, ażeby nagrodzić straty jakie poniosłem. Żona na moje uwolnienie wszystkie sprzęty domowe, rupiecie, drób i krowę sprzedała, ale Bóg łaskaw na mnie, bo inni aż do koszuli sie wyprzedają a uwolnić się nie mogą.»
Tak gadał o swojej doli i kłopotach, aż i wieczór zbliżył się i byki doszły do budy (bałagan) stojącej na łące bogdackiej przy przewozie, gdzie przeprzęgają zarazem i konie pocztowe. Nocą niebezpiecznie puszczać się tak trudną i kamienistą drogą, jaka prowadzi do Kułtumy, wolałem więc w budzie przeczekać do świtu. Zniosłszy rzeczy, siadłem przy ognisku i gotowałem herbatę przyglądając się obecnym. Ludzi dużo było w budzie; kozak z kobietą, furmani, przewoźnicy, żołnierz i policyant z Kary, który ścigał zbiegłego z pieniądzmi aresztanta. Wkrótce wszyscy zasnęli prócz policyanta. On czuwał, wyszedł potem, pokręcił się po dworze, czegoś upatrując. Zaczaiwszy się, spostrzegł człowieka skradającego się brzegiem rzeki ku łódce. Po cichutku jak kot zbliżył się do niego, a gdy ten łódkę odwiązywał, rzucił się na niego z tyłu, związał mu ręce i przyprowadził do budy; tu posadził go w kącie i pilnował paląc fajkę i patrząc krwawem okiem na ognisko. Złapany mógł mieć lat 18. Był z rzędu robotników, pracujących w kopalni bez straży. Niemogąc podołać trudnej nad siły jego robocie, uciekł, a niedoświadczony bąkał się przez kilka dni o głodzie w okolicznych górach; aż wreszcie odważył się zstąpić nad rzekę i poszukać łódki, na której przeprawiwszy się, miał zamiar wędrować do wsi rodzinnej, do matki i sióstr swoich. Siermięgę miał podartą, koszuli zaś wcale nie miał. Blask oczów zamącony i dziki — chciwie spozierał na herbatę. Dałem mu chleba i herbaty, pożarł to wszystko w momencie i spokojnie zasnął, obojętny