Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 238.jpeg

Ta strona została przepisana.

Kasperskiego z tymi, których zdradził, posłali do zabajkalskich kopalni. Ksiądz Boguński przez wiele lat zostawał w robotach i razem z Wysockim chodzić musiał w górę do kopania rudy. Po wyjściu na osiedlenie trudnił się jeżdżąc po nerczyńskim powiecie małym handelkiem, transportem towarów i żył bardzo skromnie i oszczędnie, tak, że mu skąpstwo zarzucano. Na małym wózku, ciągnionym przez jednego konia, jeździł po wsiach, wstępował do chat i sprzedawał swoje towary. Znany był całej okolicy i miał obszerny kredyt. Skromnej postawy, w ubogiem ubraniu nabierał powagi w obec siły i z niezwykłą śmiałością przemawiał i traktował ludzi obdarzonych urzędami. Na przewozie przez Szyłkę w 1846. roku w czasie wielkiej wody, wracając z Szyłkińskiego Zawodu od kolegi Webera, ks. Boguński przypadkiem utonął. Mówią, że łódź kołysząc się bardzo, niespokojnem przeczuciem napełniła księdza. Gdy fale miotały łodzią i nachylały ją na tę i na ową stronę, Boguńskiemu wypadł brewiarz z zanadrza; nachylił się chcąc go ująć, stracił równowagę i wpadł w wodę bardzo zimną w tej porze. Nieszczęśliwy kapłan wygnaniec, ratując się własnemi siłami, zdołał uchwycić się przewoźnika; ten zapewno z obawy, ażeby go z sobą w wodę nie wciągnął, odtrącił tonącego i w tej chwili fala pogrążyła i uniosła ks. Boguńskiego. Zwłoki jego znaleziono o pięć mil od Szyłkińskiego Zawodu, około Kułarek; pochowała go tam obca ręka. Na blasze poświęconej jego pamięci w kościele jest taki napis: «Joannes Boguński. Polonus. Sandomiriensis. Sacerdos Vicarius in Radom. MDCCCXXXIII p. p. verbera passus exilio metalloque plexus. MDCCCXLVI in flumine Szilka casu mersus vixit annos XLV.»
Na drugiej stronie rzeki bryczką pocztową bystro pobiegliśmy wązką drożyną między zbożami. Błonie Łenczakowej jest uprawne i pokryte smugami kwitnącego zboża. W okolicach górzystych okrytych borami, pola zasiane żytem, jęczmieniem, tatarką, wita się jako przyjemne zjawisko, jako przypomnienie rodzinnych pól. Ileż uczuć w tej chwili wysłałem nad wielkopolskie pola? szczęśliwy, kto nie jest zmuszony porzucać tych jak fale płynących zbóż!
Z Łenczakowej zwróciliśmy się nad rzekę pod rudnik,