Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/136

Ta strona została przepisana.

Jakżeż to boli, o, jakżeż to boli,
Na drogę hańby z domu ojców iść!
By nierozwity liść,
Paść w błoto w przedślubną noc!
Raczej zazdrościć nam doli
Temu, co w grobie już legł.
O jej!
Wszechwładna to moc,
Jaką nad miastem rozpościera wojna.
Śmierć tu pracuje znojna:
Pośród popiołów i zgliszczy,
W pustyni tej,
Człowieka zabija człek!
Niepomny świętych bożyszczy,
Ares, co może, druzgocze i niszczy.


∗                    ∗

Wrzawa w ulicach. Wokół taranami
Już opasano mur!
Mąż pada, włócznią zwalon, z męża rąk
Łka niemowlęcy twór —
Od piersi matki
Bez miłosierdzia oderwane dziatki
Giną śród mąk,
Krew je niewinna plami.
Rabuś, niesyty zdobyczy,
O nową zdobycz krzyczy.
Ten ma za wiele, ten za mało —
Chciweby serce coraz więcej chciało!
Chciwość bezbożna!
Ach, czegóż nam tu jeszcze spodziewać się można?!

*