Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/140

Ta strona została przepisana.

Złotemi krzyczy głoski: »Spalę miasto!« Z zbrodnią
Któż zmierzy się tak czelną? Ze strachu wyzute,
Czyjeż serce waleczne powściągnie tę butę?
ETEOKLES.
My zyski tam znajdziemy, gdzie zysków nawału
Chcą inni. Własny język — to ludzkiego szału
Prawdziwy oskarżyciel. Niechżeć swemi usty
Wyrzuca Kapaneus te klątwy! Ten pusty,
Ten lichy człek śmiertelny niech sobie pomiata
Bóstwami, niech opluwa słowem władcę świata,
Zeusa! Mam nadzieję, iże sprawiedliwie
Grom spadnie nań ognisty, a wtedy, o dziwie!,
Pioruna do skwarnego nie porówna słońca!
Przeciwko niemu stanie potężny obrońca,
Polifont, acz zuchwalec, lecz o sercu dużem,
O duchu bohaterskim! On będzie przedmurzem,
Niebiosom ufający i cnej Artemidzie...
A któż na inne bramy według losu idzie?
CHÓR.
Oby na wieki wieków przepadł wróg,
Co mści się nad naszym domem!
Swoim ognistym gromem
Oby poraził go bóg,
Nim z ostrym oszczepem w dłoni
Z dziewiczej nas komnaty sromotnie wygoni.
GONIEC.
A teraz ci ja wodza trzeciego wymienię.
Spiżowy wywrócono hełm i przeznaczenie
Na Eteokla padło, aby z swymi chłopy
Ku bramie Neistejskiej wyruszył. W te tropy
Zawrócił zaprząg koni. Żądne dopaść wrótni,