Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/185

Ta strona została przepisana.

Jastrzębi, ród pokrewny, równoskrzydły, wiera,
Skalany krwią! O, ptaka jeśli ptak pożera,
Czyż może zwan być czysty? A można człowieka
Zwać czystym, jeśli dziewkę, co przed nim ucieka,
W małżeństwo pragnie pojąć? O nie! za swą winę
Zapłaci, skoro zejdzie w Hadesu głębinę.
Tam Zeus, jak mówią, inny, wyrok już ostatni
Wydaje na występki: Nie ujdą tej matni
Zbrodniarze. Lecz — uważać! Słuchać rady mojej,
Ażeby wam w tej doli nie zbrakło ostoi.

Otoczony świtą zbrojną, wchodzi PELASGOS, król Argiwów.

KRÓL.
A kogóż ja powitam? Jakiej ziemi dzieci,
Na których cudzoziemski, suty strój się świeci?
Mów, rzeszo niehelleńska! W Argolis i w całej
Helladzie nigdy dotąd w takiej nie chadzały
Ozdobie białogłowy. Dziwy, istne dziwy,
Ze oto przybywacie na te nasze niwy
Bez gońców, nie wiedzący, kto was tu obroni.
Co prawda, to z różdżkami błagalnemi w dłoni
Siadłyście u bóstw wojny i po tym zwyczaju
Domyśli się zamiarów lud naszego kraju,
Lecz więcej snać się nigdy nie dowie, jeżeli
Pewniejszych nam wasz język wieści nie udzieli.
PRZODOWNICA CHÓRU.
Nie mylny jest twój domysł co do mej odzieży.
Lecz wyjaw, kogo w tobie widzieć mi należy?
Czy grodu naczelnika, czy świątyni stróża?
KRÓL.
Niech śmiało się przede mną twe serce wynurza.