Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/218

Ta strona została przepisana.

GONIEC.
I owszem, szukać zguby przybywam w te kraje.
KRÓL.
A masz-że opiekunów w tej ziemi? Odpowiedz!
GONIEC.
Hermesa, on najskrytszy wytropi manowiec.
KRÓL.
O bogach mi wspominasz, a znieważasz bogów.
GONIEC.
Czczę bóstwa, Nejlosowych strzegące rozłogów.
KRÓL.
Zaś naszych, jak ze słów twych widzę, w żadnej mierze.
GONIEC.
I owszem, jeśli tych tu nikt mi nie zabierze.
KRÓL.
O nie waż mi się tknąć ich, niech cię bóg zachował
GONIEC.
Nie bardzo mi gościnnie brzmią te twoje słowa.
KRÓL.
Gościny dla bluźnierców nie ma w moim domu.
GONIEC.
Idź! Synom Ajgiptosa powiedz to, nie komu.
KRÓL.
Zda mi się, że to wcale nie należy do mnie,
GONIEC.
Ażeby wszystko wiedzieć jasno i przytomnie —
Bo juścić rzeczą gońca w należytem słowie
Tłomaczyć się, gdzie trzeba — pytań: cóż im powie