Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/289

Ta strona została przepisana.

Tam, nad twym brzegiem, daleko,
Młodość-ci moja wyrosła!
A teraz we mnie masz nieszczęścia posła,
Teraz w cierpieniu niesytem
Wieszczyć już będę nad Kocytem,
Nad Acherontu wodami.
CHÓR.
Tak już wyraźnie przemawiasz tu do mnie,
Że każde dziecko zrozumie twe słowa.
Straszna w nich rozpacz się chowa:
Jakby ukąsił mnie wąż,
Tak-ci mnie boli ogromnie,
Tak-ci mnie szarpie wciąż
Twój ból!
Żałość swą tul,
O miej-że litość nad nami!
KASANDRA.
O jej! o jej!
O grodzie zburzony! zburzony!
Daremny trud obrony!
Czyż mi nie będzie lżej?
O jej! daremne ofiary,
Na które ojciec mój stary
Poświęcał hojnie swe stada,
Iżby na miasto nie przyszła zagłada,
Która się nad niem dziś sroży —
I mnie wnet pocisk boży
Na wieki o ziem powali.
CHÓR.
Zgadza się słowo twoje z poprzedniemi
Lecz cóż za demon dziś opętał ciebie;