Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/292

Ta strona została przepisana.

CHÓR.
Ja mniemam, że się prawda w twoich wróżbach mieści.
KASANDRA.
O jej! O jej!
I znowu mnie opętał groźny duch! W swe służby
Porywa mnie szał wieszczeń. O nieszczęsne wróżby!
Patrzajcie! W bramie domu, ni senne widziadła,
Gromadka niewiniątek zabitych usiadła —
Przez własnych swoich krewnych zarzezane dzieci!
W ich rękach, patrzcie! paprzcie! kawał mięsa świeci —
To nerki ich i trzewia! Ojciec ich rodzony
Spożywał karm tę straszną. Gdzież szukać obrony?
Tchórz w skórze lwiej, zająwszy legowisko cudze,
Na moim mści się panu — przystoi mnie, słudze,
Zwać panem tego wodza, co, zburzywszy Troję,
Powrócił i nie przeczuł, na nieszczęście swoje,
Języka zdradnej suki! Ni podstępna Ate,
Tak łasi się, tak słowa, w pochlebstwa bogate,
Do nóg mu, skomląc, rzuca, a zgubę mu knuje!
Niewiasta morderczynią! Poszła między zbóje!
Jak nazwać ją? Z czem stwora tego zrównać można?
Gadzina pełzająca, nie! Skylla bezbożna,
Co z statków precz porywa niebacznych żeglarzy!
Szalona Matka Hadu, spór niecąca wraży
Pomiędzy najbliższymi! O jakżeż radośnie
Krzyczała, ni to w bitwie, gdy zwycięstwo rośnie,
Szczęśliwa, że ocalon powraca do domu.
Ty wierz mi, albo nie wierz! Nie chcę-ć ja nikomu
Narzucać swojej prawdy! Ale przyszłość blizka,
Że z płaczem nie odmówisz mi wieszczki nazwiska.