Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/296

Ta strona została przepisana.

CHÓR.
Cóż dzieje się ? Przecz usty wołasz tak trwożnemi?
KASANDRA.
O biada!
CHÓR.
Cóż biadasz? Skąd twem sercem taki lęk owłada?
KASANDRA.
Ach! dom ten cuchnie mordem, krwią wylaną zionie!
CHÓR.
Cóż może być? Ofiara na ołtarzu płonie.
KASANDRA.
Mogilny czuję zaduch! O lęki! O strachy1
CHÓR.
Tak, juścić to nie słodkie syryjskie zapachy.
KASANDRA.
O drodzy!
Odejdę! Nie utrzymam tam w domu na wodzy
Swych łez nad moim losem i Agamemnona.
Nie płacze, bez powodu, ni w krzewach strwożona
Ptaszyna. Skoro umrę, wy mi poświadczycie,
Jak życiem ta niewiasta zapłaci za życie
Niewiasty, jak za męża padnie mąż. Odchodzę...
W gościnę śmierci idę w tej ostatniej drodze.
CHÓR.
Ach! żal mil Los ten sama wywróżyłaś sobie.
KASANDRA.
Raz jeszcze się odezwę — czyż to przy mym grobie
Żałobną ma być pieśnią? Nie! nie! Na ten słońca
Ostatni blask zaklinam, ażeby obrońca