Widzicie mnie przed sobą, drodzy przyjaciele!
Spełniłam i otwarcie wyznać to wam mogę,
Iż wszystką do ucieczki zamknęłam mu drogę.
Ogromna-ci to przędza, niby sieć rybacka,
Tkań zguby przeolbrzymia, łowiąca z nienacka.
Dwukrotny-m cios zadała, dwukrotne westchnienie
Dobyło mu się z piersi, gdy o ziem go żenie
Mój topór. Potem jeszcze, gdy już legł zabity,
Raz trzeci uderzyłam — w cześć Zeusa, śród świty
Umarłych władnącego w podziemnej krainie.
Padając, tak wyzionął swego ducha ninie!
A strumień krwi, trysnąwszy aż po moje włosy,
Obryzgał mi to czoło kroplą czarnej rosy,
Radując mnie, jak pola cieszy deszcz wiosenne,
Gdy padłszy z nieba, kiełki z ziarn dobywa plenne.
Tak rzecz się ma, widzicie! Cieszcie się, panowie
Argiwscy, jeśli wolę macie po mem słowie
Radować się, jak ja się raduję! A gdyby
Przy zmarłym można czaszę wznieść bez żadnej chyby,
Godziłoby się tutaj, tak, jak rzecz jest godna,
Że on swój kielich zbrodni wypił dzisiaj do dna.
PRZODOWNIK CHÓRU.
Truchleję na twój język! Niewiasto bezbożna!
Przy zwłokach swego męża czyż tak mówić można?
KLYTAIMESTRA.
Pragniecie wmówić we mnie szał i obłąkanie!
Odważna-m białogłowa! Niech co chce się stanie!
Wy gańcie mnie lub chwalcie — mówię bez obsłonek,
To dla mnie obojętne. Oto mój małżonek,
Patrzajcie! Agamemnon! Serce się nie boi:
Śmierć jego to mistrzowskie dzieło ręki mojej!
Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/300
Ta strona została przepisana.