Bo on to mnie powołał — spieszyć tak ukradkiem...
Lecz dziś, gdy ojciec zasnął, ty sam jeden z bogów
Przebiegasz ciemne mroki śmiertelnych rozłogów,
Hermesie! Korne modły zasyłam ku tobie:
Twój głos, wysłańcze niebios, niech zabrzmi na grobie
Ojcowskim, niech mu wnętrze przeniknie aż do dna,
By prośba moja była wysłuchania godna,
Przyjęcia ma ofiara! Z nad mej skroni młodej
Uciąłem pierwszy pukiel, gdy Inacha wody
Oblały moje stopy z ojczystym szelestem.
Niech przyjmie go Praojciec, wdzięczny bowiem jestem,
Że władzca życiodajny tak mi róść szczęśliwie
Pozwolił i rozkwitnąć choć na obcej niwie.
Ten drugi tobie składam w pogrzebnej ofierze
Ty ojcze mój wspaniały! Gdy ostatnie leże
Twym zwłokom gotowano, nie mogłem ci, panie,
Ni słowa na synowskie szepnąć pożegnanie,
Nie mogłem w hołdzie podnieść tej ręki! Przepłony
Wygnańca dar, lecz jeśli mocą twej obrony
Królewskie zyszczę berło, synowskiej obiaty
Na grób twój spłynie, ojcze, strumień przebogaty:
Śród cieniów kroczyć będziesz we czci i honorze,
Jakiego żaden z zmarłych dostąpić nie może.
Co widzę? Orszak kobiet, odzianych w głębokiej
Żałoby czarne płaszcze, kieruje swe kroKi
W tę stronę. Cóż się dzieje? Cóż ten pochód znaczy?
Czy może dom nasz w świeżei pogrążon rozpaczy?
Czy może z ofiarami na grób ojca spieszą,