ORESTES.
O Zeusie, Zeusie, spojrzyj na tę naszą dolę,
Na orła spojrzyj dziatwę, bezdomną, sierocą,
Tak, orła, który zginął, oplątany mocą
Pierścieńców zdradnej żmii. Głód nas w swoje kleszcze
Pochwycił i zabija, bo dotąd my jeszcze
Zbyt wątli, byśmy mogli zgromadzić w pieleszy
Zdobycze, które złowił nasz rodzic. Pocieszy
Twa łaska nas, o Zeusie?! Spojrzyj, oto stoję
Przed Tobą — ja z Elektrą, bez ojca oboje,
Sromotnie wypędzeni poza domu wrótnie.
Gdy zniszczysz plemię władcy, co cię tak rozrzutnie
Zbożnemi czcił obiaty, gdzież dłoń się pokaże,
By z równą mu hojnością darzyć twe ołtarze?
Gdy z orlim zginie płodem głosiciel twej chwały
Śród ludzi, szczep królewski, powiodły, zniszczały,
W dni twoje uroczyste żadnej ci nie złoży
Ofiary! Przeto bądź nam litościw, ty boży
Monarcho! Dom nasz podnieś, silnemi wiązadły
Tak ongi umocowan, a dziś w gruz rozpadły!
PRZODOWNICA CHÓRU.
O dzieci, ojczystego ogniska podpory
I zbawcy, umilknijcie! Jakiś język skory
Zbył łatwe ponieść może dzisiejsze nowiny
Do uszu naszych panów... Czekam tej godziny,
Gdy trupy ich płomienny żar rozgryzać pocznie.
ORESTES.
Potężne Loksyasza nie zdradzą wyrocznie:
Toć on mnie na tę drogę pchnął swymi rozkazy,
Krew w żyłach mi ścinając, gdy po kilka razy
Pogroził groźbą zemsty, jeśli nie uśmiercę
Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/336
Ta strona została przepisana.