ORESTES.
Wszechwładny Apollinie! Rój się nowy tłoczy.
Kroplami krwi te groźne pobłyskują oczy.
PRZODOWNICA CHÓRU.
Potrzeba-ć odkupienia. Niech cię tylko ręką
Loksyasz dotknie świętą, a koniec twym mękom.
ORESTES.
Ach! wy ich nie widzicie. Lecz ja patrzę na nie.
O precz stąd, precz! Ma stopa już tu nie zostanie.
PRZODOWNICA CHÓRU.
Więc żegnaj. Niechaj Bóg cię prowadzi i w nędzy
Twej strasznej niech pomocy-ć udzieli co prędzej.
CHÓR.
Oto się burzy nad królewskim domem
Dziki rozszalał ból,
Trzykrotnym uderzył weń gromem.
Zginął Thyestes — i to był początek —
Z rozpaczy nad śmiercią dzieciątek.
Potem zaś władzcę naszego ubili:
W łaźni, w zdradzieckiej chwili,
Skończył Achajów król.
A teraz trzeci. Kto on? Odkupiciel?
Czy też mordercą on?
Ach! kiedyż raz już spocznie klątwa-mściciel,
Kiedyż powstrzyma swój gon?