Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/379

Ta strona została przepisana.

Czci język władne bóstwa. Obok nich Palladę,
Mędrczynię, w swoich modłach przepokornych kładę
I nimfy, w korykijskich skałach skryte władztwo
Mające, gdzie się gnieżdżą demoni i ptactwo
Wszelakie szuka schronu. Bromiosa pomnę,
Co stał się tego miejsca panem, gdy niezłomne
Swe siły zwrócił gniewnie przeciw Penthejowi:
Bachantki swe nań puścił, wiedząc, że go złowi
Ich sfora i zaszczuje na śmierć, ni tająca
Niech będzie też wspomniana krynica szemrząca
Pleistosa wraz z potężną mową Poseidona,
A w końcu Zeusa wzywa warga rozmodlona,
Ze wszystkich najwyższego. Teraz, wieszczb mistrzyni,
Na tronie swym zasiędę. Niech się łaska czyni
Nademną, większa dzisiaj, niźli w innym czasie.
Zebrani Hellenowie mogą wejść, a zasię
W porządku, jaki los im wyznaczył i droga
Zwyczaju. Głosić będę świętą wolę boga.

Otwiera drzwi świątyni i — wchodzi do wnętrza. Po chwili wraca przerażona. Drzwi się za nią zamykają.

Strach mówić, strach jest patrzeć! Z domu Loksynsza
Precz widok mnie wypędził, co tak mnie przestrasza,
Że w głowie mi się mąci, biegają me ręce.
Lecz stopy się nie ruszą: stopy niemowlęce
Ma z trwogi moja starość! Odbiegł duch mnie wszytek!
W wieńcami obwieszony wstępuję przybytek
I oto widzę męża, jako głaz ołtarza,
O łaskę błagający, haniebnie znieważa:
Dłoń jeszcze krwią ocieka na tem miejscu świętem,
Miecz nagi trzyma w dłoni wraz z oliwnym prętem,
W wełnianą, białą wstęgę owitym troskliwie —